Obserwatorzy

sobota, 25 maja 2013

Rozdział 2 "o tym jak to ZoZole niszczą nadzieję"

-Jesteś dziś bardzo śmieszny tato - powiedziałam sarkastycznie schodząc ze schodów - prawie, uwierzyłam - posłał mi pytające spojrzenie. Ja w odpowiedzi podeszłam do kanapy i wysypałam na stolik stojący przed nią stertę papierków - to co zostało z biletów. Zmarszczył brwi i podniósł się trochę, nie wstając jednak z kanapy. Mama miała podobną reakcję ale nie zwróciłam na to za dużej uwagi.
-Och proszę cię, syknęłam - to ze szkołą? No nawet śmieszne, nie powiem że nie, ale to? To jest po prostu chamskie, bawisz się uczuciami córki - westchnęłam - kurde, naprawdę wierzyłam że w końcu miałam szczęście.
-Ros, szczerze? Nie mam bladego pojęcia o czym mówisz, ani za jaką cholerę rozsypałaś mi tu śmieci - wskazał na stolik.
Zaraz, moment...Czy tata blefuje, czy na prawdę nie wie o co chodzi?
-Odpowiesz szczerze jak się ciebie o coś spytam? - podniósł jedną z brwi ale pokiwał twierdząco głową.
-Czy wiesz coś, cokolwiek o konkursie "Dream Company"? - pokiwał twierdząco głową
-Dobra a co konkretnie wiesz?
-No dzwonili do mnie i mówili że wygrałaś...- urwał, albo ja przestałam kontaktować. To jest chamskie, po prostu chamskie, życie jest chamskie, los i cała rzeczywistość!
Właśnie zmarnowałam swoją (być może ostatnią i jedyną) szanse na poznanie mojego idola. Normalnie pewnie zaczęłabym płakać (chociaż nie lubię tego robić), ale tak przez własną głupotę to bez sensu. Usiadłam na pufie przy fotelu i zaczęłam myśleć jak by to naprawić.
Moja mama głaskała mnie po ramieniu mówiąc że i tak najwyżej dał by mi autograf lub zrobiła zdjęcię. Może i miała rację, a może i nie...miałam nadzięję że nie. Postanowiłam zadzwonić do tego Dream Company i zobaczyć czy nie da się nic zrobić. Ale nie zdążyłam nawet wstać a do pokoju wszedł tata z telefonym w ręku. Nie zauważyłam jak wyszedł.
-Mowią że nie mogą pomóc, mieli dwa bilety, i ty je dostałaś.
-Aha - jęknęłam cicho. Wstałam i szybko pobiegłam na górę. W mojej głowie pwstał genialny plan.
Przecież małam wydruk gdzie stało czarno na białym że powinnam mieć te bilety; zostać wpuszczna. Wbiegłam do pokoju i zaczęłam szukać kartki. Nigdzie jej nie było. W końcu mój wzrok zatrzymał się na skrawkach papieru na których leżał kot mojej mamy. To zwierze nigdy mnie nie lubiło, kiedy tylko mogło sikalo mi w buty! A teraz zmarnowało moją ostatnią nadzieję. Usłyszałam jak krew w moim ciele zaczyna bulgotać, i mało brakwało a wybuchła bym i rozleciała się na malutkie kawałeczki.
-Maaaaamoooo- wydarałam się jak pięciolatka.
-Cooo? - krzyknęła równi dziecinnie, ale słyszałam że idzie już poschodach. Parę sekund później zobaczyłam ją w progu mjego pokoju.
-Twój kochany ZoZol właśnie zmarnował moją ostatnią nadzieję na poznanie...JUSTINA!!! - mówiłam całkiem spokojnie, a potem wydarłam jego imię na całe gardło.
-Och -  powiedziała moja mama
-Tak, "Och" a co ja mam powiedzieć? Że nic się nie stało? - jeszcze chwila i dała bym upust wszystkim moim łzą zalewającym mi oczy. Mama najzwyczajniej w świecie wzięła zwierzaka pod pachę i wymaszerowała z pokoju. Bardzo nie lubiłam płakać, nie chciałam pokazywać słabości, nigdy. Wzięłam sześć głębokich oddechów i opadłam na fotel przed biurkiem. Po dłuższej chwili włączyłam komputer i weszłam na TT a tam standardowo na profil JB. Zobaczyłam że jest dostępny i gdzieś we mnie pojawił się słaby płomyk nadziei że zobaczy mojego tweeta. Napisałam że wygrałam w konkursie, i że w wyniku nieszczęśliwych okoliczności straciłam bilety, dodałam że rodzice nie mają kasy na zakup nowych - żeby było bardziej poruszające - i standardowo napisałam że go kocham - obie te rzeczy o dziwo zgadzały się z rzeczywistością - i machnęłam jeszcze prośbę o follow.
___________________________________________
Przepraszam że tak długa ale miałam szlaban (znowu -,-) następny będzie za parę dni :)

sobota, 4 maja 2013

Rozdział 1 "bilety"

 *Rosalie* POV
-Ros! Ros, cholera wstawaj! - usłyszałam czyjś głos nad moją głową, chcąc ukryć się przed drażniącym dźwiękiem nakryłam głowę poduszką - Ros, jakiś ładny chłopak stoi i czeka n ciebie na dole -Natychmiast zerwałam się z łóżka. Wstając zderzyłam się z czymś miękkim, a właściwie z kimś, z moim tatą i upadłam z powrotem na łóżko.
-tatoo- jęknęłam, uśmiechnął się w TEN sposób co znaczyło że zrobił coś z czego jest zadowolony i nie jest to dla mnie miłe - nikogo tam nie ma prawda? -spytałam retorycznie, bo znałam odpowiedź.
-Nie, ale dobrze że już wstałaś - uśmiech nie schodził z jego twarzy
-A co w tym dobrego? - spytałam dalej leżąc tam gdzie upadłam.
-Mam dla ciebie list - rzucił mi białą kopertę, ignorując moje wcześniejsze pytanie.
-To tyle? - byłam lekko podirytowana że przerwał mi mój sen.
-Nie, zaraz masz szkolę, ubieraj się szybko to cię odwiozę - wyszedł.
Jęknęłam zrezygnowana ale wstałam, i nie chcąc stracić podwózki powlokłam się do łazienki.
Prysznic trochę mnie orzeźwił, wysuszyłam włosy i pachnąca wróciłam do pokoju. Podeszłam do szafy szukając czegoś do ubrania się, padło na to. Książki miałam w szkolę, więc wzięłam tylko telefon i zbiegłam na dół. Mama od razu podała mi jogórt i dwie kanapki. Szybko je zjadłam i poszłam do salonu.
-Jedziemy? - spytałam taty siedzącego na kanapie.
-Jasne, chodź - poczekałam aż założy buty wsiedliśmy do samochodu. Droga zajęła nam jakieś 10 minut. Gdy tylko zamknęłam za sobą drzwiczki, tata zawrócił i odjechał. To było dziwne. Przeszłam kawałek dzielący mnie od szkoły, i ku mojemu zdziwieniu, szkoła była zamknięta.
Wyjęłam telefon i już miałam zadzwonić do Johna, spytać się o co chodzi, gdy moją uwagę przykuła data na wyświetlaczu. 1 kwietnia, poniedziałek ...szkoła zamknięta a mój tata wykręcił mi numer.
I jeszcze odjechał, teraz muszę wracać na piechotę, po prostu ekstra.
-Co do cholery to niby miało być?! -Krzyknęłam wchodząc do domu
-Prima aprilis! - krzyknął mój tata.
-Grrr, to nie mogłeś mnie na przykład, oblać wodą?! - dalej byłam zła, ale coraz mniej.
-Nie Ros, i nie warcz na mnie - powiedział rozbawiony.
Mama która dopiero weszła do kuchni i zobaczyła mnie czerwoną ze złości i tatę czerwonego ze śmiechu, sama się roześmiała a ja chwilę potem do nich dołączyłam.
Nie chciało mi się wymyślać nic co mogło by posłużyć jako zemsta, więc wyszłam z kuchni już wchodziłam na schody gdy zatrzymał mnie głos taty.
-Otworzyłaś list?- spytał
- Nie, jeszcze, dzięki za przypomnienie - wbiegłam do pokoju i rzuciłam się plackiem na łóżko.
Znalazłam kopertę i otworzyłam, wyciągnęłam jakieś dwa podłużne kartoniki i rzuciłam je w bok, wyjęłam jeszcze kartkę A4 złożoną na cztery. Rozłożyłam ją i zaczęłam czytać:

"Dziękujemy za wzięcie udziału w konkursie "Poznaj swojego idola". Uprzejmie informujemy że pani opowiadanie, zdecydowanie było najlepsze, dlatego to właśnie pani WYGRYWA! GRATULACJĘ!
Nagroda obejmowała (w przypadku piosenkarza/ piosenkarki) bilety na koncert oraz wejście za kulisy i możliwość spotkania się z gwiazdą po koncercie.W formularzu zgłoszeniowym wybrała pani Justina Biebera. Koncert odbędzie się 03.04.2013 roku. W kopercie powinny znajdować się dwa bilety i wejściówka za kulisy. Życzymy udanej zabawy :)
Dream Company 
*W wypadku jakichkolwiek pytań, lub nie pewności prosimy dzwonić na tel. kontaktowy: 592***610 lub skontaktować się z nami drogą mailową; Dream.Company@***.com"

Czytałam to już chyba po raz 7 i dalej nie wierzyłam. w końcu przeniosłam wzrok z kartki papieru na dwa prostokątne kartony, które wcześniej odrzuciłam na bok. Tak, to były bilety. Ale zaraz zaraz...Dziś prima aprilis...czemu mojemu tacie tak strasznie zależało na tym żebym otworzyła ten list? Czyżby wiedział co było w środku, jeśli tak to skąd? Chyba  że sam to wysłał i znów chciał mnie nabrać! Obejrzałam jeszcze raz bilety, naprawdę były dobrze podrobione. Zła na samą siebie że uwierzyłam, że narodziła się we mnie nadzieja na poznanie mojego idola, złapałam mocniej oba kartoniki i jednym ruchem je rozerwałam na pół. Czynność powtórzyłam jeszcze parę razy aż zostały z nich tylko drobne kawałeczki bez użytecznego papieru.

Prolog



Napewno każdy z was ma jakieś marzenie do którego się NIGDY nie przyzna i które wie że NIGDY się nie spełni. Ale gdyby już się spełniło? Pewnie nawet byście w to nie uwierzyli, prawda?

Od spełnienia naszego sekretnego marenia dzieli nas tak nie wiele, wydaje się nam to nie rzyczywiste, próbując uwerzyć, tracimy cenny czas, szansa odchodzi i już pewnie nie wróci...




Wiecie co wam powiem? Spieprzyliśmy sprawę
 
_____________________
Jest prolog :) Jest ktoś ciekawy co dalej? jak tak to kom!

Bohaterowie



imie:Justin Drew Bieber
wiek: 18 lat
wzrost: 180cm
charakter: denerwujący, wybuchowy, uparty, w głębi duszy bardzo czuły.

imie: Rosalie Jones
wiek: 18 lat
wzrost: 172cm
charakter: wrażliwa, czuła, pamiętliwa, twarda, uparta.
imie: Marina Jones
wiek: 15  lat
wzrost: 165cm
charakter: sprytna, na pozór miła i uczynna a naprawde chamska i  kłamliwa.

imie: Dann Sourey (czyt: Dan Surej)
wiek: 16 lat
wzrost: 176cm
charakter: chamski, nie wrażliwy, ma w poważaniu to co mówią (do i o nim) inni.
imie: John Castley 
wiek: 18 lat
wzrost: 182
charakter: miły, zabawny, wyrozumiały, czuły,pokorny, bywa wybuchowy.