-Przyzwyczają się w końcu - nie mam pewności czy miałam rację, ale chyba tak bo trochę się rozchmurzył.
Zatrzymał
się nagle a ja w raz z nim, spojrzałam się na niego pytająco a on
rozłożył ręce, podeszłam powoli i mocno go przytuliłam.
Chwile potem byliśmy w szatni w małym schowku woźnych...
__________________________________________
- No to o czym chciałeś pogadać? - spytałam siadając na szafce w schowku.
-Chciałem przeprosić - powiedział wbijając wzrok w podłogę.
-umm...a za co? - spytałam trochę zdezorientowana
-no wiesz - chwila ciszy - mogłem ci powiedzieć o szkole, i chyba nie powinienem opowiadać Johnowi o wszystkim, skoro prosiłem o to ciebie, a ty się wywiązałaś, po prostu myślałem że jak każda fanka polecisz i wszystkim rozpowiesz, przepraszam że ci nie ufałem - nawijał tak szybko że połowy wyrazów nie zrozumiałam, na szczęście sens ogólny łatwiej pojęłam.
-Nic się nie stało - miał taką minę, że nic innego nie mogłam powiedzieć - John będzie iał focha ale mu przejdzie - Podeszłam i mocno przytuliłam chłopaka.
-Jesteś z nim, prawda? - spytał lekko odsuwając się ode mnie a ja przecząco pokiwałam głową na co on się uśmiechnął. Przysunął się z powrotem, był trochę wyższy więc czubek mojej głowy sięgał do jego nosa.
Chciałam go już puścić ale on mnie mocniej ścisnął, spojrzałam na niego a on na mnie, jeszcze bardziej zbliżył swoją twarz, jeśli to było jeszcze możliwe, dotknął lekko moich warg swoimi i powoli zamknął oczy. Za to moje dalej były szeroko otwarte i obserwowały każdy jego ruch jakby w zwolnionym tempie, chciałam się cofnąć ale coś mi nie pozwalało, zaraz miało się spełnić marzenie mojego życia a ja miałam ochotę uciec. W końcu w walce "serce vs rozum" rozum się poddała a oczy zamknęły. Czekałam. Poczułam kolejne muśnięcie i kolejne, powoli pogłębiał pocałunek, nie każdy odwzajemniałam, ale było mi nieziemsko dobrze, chciałam więcej. W końcu brutalnie wbiłam się w jego usta, Justin cofnął się i oparł o ścianę pod wpływem mojego popchnięcia. Obrócił mnie i teraz ja opierałam się o ścianę. Poczułam jak się uśmiecha, jakby miał ochotę zaraz wybuchnąć śmiechem. Przestał i zaczął mnie zachłannie całować, teraz odwzajemniałam każdy pocałunek. Ale w pewnym momencie zobaczyłam mroczki pod zamkniętymi powiekami, powoli przestawałam kontaktować, usta przestały mi pracować, chyba zemdlałam.
*Oczami Justina*
"Najlepszy pocałunek w moim życiu" pomyślałem i jak na zawołanie Ross przestała odwzajemniać moje pocałunki, po chwili ugięły się pod nią kolana, a ja odsunąłem się lekko przestraszony. Gdy jej ciało bezwładnie poleciało w moją stronę o mało nie krzyknąłem! Odskoczyłem w tył i boleśnie w coś uderzyłem, mnóstwo różnych przedmiotów jak miotły, mopy i inne różne różności. Musiałem coś zrobić z Ross, zadzwoniłem po pogotowie, ale musiałem ją jakoś stąd wyciągnąć. Nie było miejsca żebym ją podniósł tak by w nic nie uderzyła. Złapałem ją za nogi, kopniakiem otworzyłem drzwi i powoli ją wyciągnąłem. Wzrok dwóch sprzątaczek bacznie mnie obserwujących sprawił iż poczułem się co najmniej jak morderca. Im też się tak wydawało, w końcu najpierw ten wrzask, potem hałas a teraz ciągnę bezwładne ciało dziewczyny, super, no po prostu lepiej być nie mogło - wywróciłem oczami - i uśmiechnąłem się najszerzej jak umiałem - jak psychopata. Obie panie złapały swoje miotły i szybko wbiegły do łazienki zamykając drzwi, po klamce widziałem że trzymają je od środka. Podniosłem Ross i uhahany wyszedłem ze szkoły gdzie właśnie parkowała karetka. Podałem ratownikom dziewczynę i wpakowałem się z nimi do karetki.
*Oczami Ross
Powoli otworzyłam oczy ale porażona jasnym światłem zaraz je zamknęłam, podjęłam kolejną próbę i tym razem mi się udało. Leżałam w małej sali chyba w szpitalu, na krzesełkach obok mnie siedzieli moi rodzice a dalej w koncie stała Marina i rozmawiała z Justinem, przyjrzałam się im dokładnie. On w ogóle jej nie słuchał! Rozejrzałam się jeszcze raz dookoła, nie widziałam jeszcze jednej osoby.
-Gdzie jest John - spytałam cicho. Justin ominął szybko moją siostrę i podbiegł do mnie. Wszyscy zaczęli zadawać mi pytania typu " Jak się czujesz?", "Czy wszystko w porządku?", "Nic cie nie boli?".
-Gdzie jest John?! - krzyknęłam, wszyscy zamilkli.
-Dzwoniłem ale...- zaczął Justin
-Ale miał to gdzieś - dokończyłam za niego, a w moich oczach momentalnie pojawiły się łzy - mój najlepszy przyjaciel...- wyszeptałam a słona ciecz powoli znaczyła ślady na moich policzkach.
___________________________________________
Jest 6! Dawno nie pisałam. Komentujcie, jak rozdział, co źle a co dobre, i czego oczekujecie :* Z góry dzięki za wszystkie komentarze ;) Do następnego!